Peja feat. Slums Attack and Magiera Lyrics
"Ricardo"

/ 5
0 reviewers
Do you like this song?
(click stars to rate)
save!
my lyricsbox
Mimo że nie przetrawią wciąż pytają o beef
Żaden weganin więc rzucam mięchem na tłusty bit
Z Rapu Bogami poganin na pogaduchy gotowy
Lecz oni niczym panienki walczą na poduchy homie
Czasem nieźle wkurwiony bo wciąż nie wychodzę z wprawy
Słyszysz Ricardo już wiesz że cisnę im dla zabawy
Jeden wielki Lunapark są jak przyłóż do rany
I wjeżdża Boss Hugo Stiglitz robię z nich befsztyk krwawy
A skoro inna liga to reprezentuję Millwall
Fanatyczny kibol rapu dla niejednych idol
Styl ponurego drania jak na rowerze Deebo
I już wiesz że Twój piąteczek będzie zjebaną bibą
W klubie tłok nie specjalnie mnie to dziwi żadne wow
Jak na popularnej zebrze przy Abbey Road
Jestem świrus Max Damage za sterem Red Eagle
Synu niszczę koncertowo publikę nie ma zmiłuj
Gniotę czachy złowrogimi wersami Skynet bez kitu
Mam od chuja tych bitów z dala od bullshitu
Nie pierdol mi tu że kochasz muzę to tanie porno
My latami skill wyrabiamy praca nad formą

To Ricardo żaden pierdolony random ziomal
Znów jak Rambo w natarciu gram jak w Mortal Kombat
Moją sambą liryczne sambo i leci bomba
To Ricardo a w promocji uliczny patronat
To Ricardo żaden pierdolony random ziomal
Znów jak Rambo w natarciu gram jak w Mortal Kombat
Moją sambą liryczne sambo i leci bomba
To Ricardo a w promocji uliczny patronat

I codziennie nowe rapsy te same farmazony
Pytam ile metrów kwadratowych mają wasze domy
Życie ponad stan A ten stan bardzo surowy
Flexiarstwo sponsoring mózg też wypożyczony
Wacki dbają o higienę chcieliby brudne pieniądze
Chociaż wciągają truciznę przez ekologiczną słomkę
Nadal w cenie pieniążek w to bagno się nie wczuwam
Nie gustuję w gównie więc mi niepotrzebny Dubaj
Kolejny skok na kasę w bitce każdy niby King Kong
Spróbuj się ponapierdalać tak jak JJ z tą Chinką
Sportowe walory Dla mnie to pośmiewisko
Kiedy zamiast zapierdalać na treningach tylko shit talk
Niejeden chciał zabłysnąć niczym Supernova ziomal
Jak się prujesz dla atencji jak miałbym Cię szanować
I nie ważne stara nowa liczą się skille braggi
Dziś cię wyprowadzę z błędu przy okazji z równowagi

To Ricardo żaden pierdolony random ziomal
Znów jak Rambo w natarciu gram jak w Mortal Kombat
Moją sambą liryczne sambo i leci bomba
To Ricardo a w promocji uliczny patronat
To Ricardo żaden pierdolony random ziomal
Znów jak Rambo w natarciu gram jak w Mortal Kombat
Moją sambą liryczne sambo i leci bomba
To Ricardo a w promocji uliczny patronat

Wielu raperków niewartych mej uwagi dlaczego
Bo warci mniej niż skan zdrapki z frontu płyty Eazy'ego
Mają tyle wspólnego z Cormegą co Iggy z popem
To gówno nie jest hip hopem bo zwyczajnie nie kopie
Fake MCs w grze kurwa śmiać mi się chce
Gdy krzyczą na koncertach że jest jedna rzecz
Znów poczęstują scenę kolejnym kiepskim singlem
I tak śmieją się z plebsu co łyka chujowiznę
Nie obrażam się gdy ludzie gadają że jestem świrem
Bo ubliżysz jedynie gdy powiesz Richard Ramirez
Ja z tego słynę że zawsze walczę o dobre imię
Nie radzę pluć mi na ksywę ty skurwysynie
Chcesz być dowcipny Bluzgasz mi pod odsłuchem
Stawiając kropkę nad i choć jedną masz już za uchem
Liryczny Shotgun wypalam jak w biednego Zauchę
Dla wacków zero szacunku Donatanowi chuj w dupę