Pawbeats feat. Bisz Lyrics
"Niemożliwość Pożegnań"

/ 5
0 reviewers
Do you like this song?
(click stars to rate)
save!
my lyricsbox
Pogubiony w codzienności czas
Znajduję już z rzadka
By usiąść z tobą
Swobodnie na dłużej
Nie sprawdzając ciągle zegarka
Jedyne formy bliskości
Spojrzenia aż ciężkie od znaczeń
Mówiące wszystko czego nie wytłumaczę ci
Czego nie powiem inaczej już
A teraz wracam do domu
I mówię do ciebie w myślach godzinami
O tym jak bardzo mnie boli że wciąż się mijamy
Że chciałbym mieć więcej czasu
Lecz czy to coś zmieniłoby miedzy nami
Bo chyba specjalnie drzwi które nas dzielą zastawiamy wciąż niedomknięte
W niemożliwości pożegnań

Za każdym razem jest we mnie ten ogrom zdziwienia
Czasem co przecieka przez oczy
Usta palce
I nie ma we mnie pogodzenia że
Rzeczy jak gdyby przestawały istnieć
A to malutkie jak gdyby jest tu tylko dla otuchy
Bo nie ma ich jakby tu były na niby
I wciąż mi jest mało
I ponawiam prośby
Co kiedyś zdawały się skromne
Pozwól nam dotrwać do końca zimy
Ostatni raz ujrzeć wiosnę
I choć spełniłeś mą prośbę bezczelnie ponawiam ją ciągle
To grzech to źle
Lecz wiem że rozumiesz to dobrze

Bo wszystko co przyszłe przeszło tak nagle
A wszystko co przeszłe wydaje się martwe
I pewnie dlatego nie mógł się za siebie oglądać Orfeusz
A jednak to zrobił
I chyba wiem czemu
Że nie spotkamy się już
Jedyne czego się boję
Naszej niezwykłej miłości
Dom z tobą będzie musiał odejść
Jak mam pożegnać na zawsze się
Co mogę powiedzieć nie wiem
Zawsze? Nigdy?
To są nieludzkie przestrzenie
Że nasze ręce już się nie splotą miałbym to zaakceptować
Mogę tylko w osieroconych dłoniach chować twarz
Markować uśmiech
Połykać słowa by później
Powtarzać je w głowie raz po raz od nowa
I pragnąc się schować jak w muszli
W twoich bezpiecznych ramionach
Że nie spotkamy się już tego nie umiałbym przeżyć
Od losu dostaliśmy wiele
Czy potrafiliśmy to wszystko docenić
Ze źródeł czasu pić
I błogosławić nawet najmniejsze krople
Ile przelotnych spojrzeń i chwil umknęło nam w biegu na dobre
Czasem najdroższej osobie nie powiesz
Tego o czym krzyczy serce
Zostanie to we mnie jak w tobie
Zostanie to w tobie i we mnie
Mimo że wszyscy próbują powiedzieć sobie to samo
To hardcore
Jeżeli wszyscy nosimy w sobie tę samą nieprzetłumaczalność
Niemożliwość pożegnań
Niemożliwość pożegnań
Niemożliwość pożegnań
Niemożliwość pożegnań

Całą twoja niewysłowioną miłość do mnie
Usłysz jak moje wyznanie
Czujemy to samo
Czujemy to samo tak samo niewypowiedziane
Pozwól mi mówić w głębi ciebie
Głosem co jeszcze bez barwy
Co czyni go twoim czy moim
Nie mówi niczego prócz prawdy
Dobrze że się zazębiamy
Nasze życia to ogniwa
Ja parę dekad po tobie
A ty parę dekad przede mną byłaś
Właściwie żyliśmy razem tak blisko
Aż po godzinę ostatnią
I choć rozstanie rozdziera
To nie rozdziela tak bardzo
Wiosną zakwitną kwiaty te które zrywaliśmy latem
To te same kwiaty
A czas swoja władze nad nimi ma tylko tymczasem
Rozstania każą nam żałować
Nieprzerobionych lekcji uważności
Miliard detali płynących drobinami czasu
Nietrwałych ulotnych
To co pomiędzy palcami przepływa
Miedzy wersami dziś pochwyć
W niemożliwość pożegnań
W przeznaczeniu ogniw