Kizo feat. Bemelo and Gory Lyrics
"Discopolo"

4.0 / 5
1 reviewers
Do you like this song?
(click stars to rate)
save!
my lyricsbox
Ey, ey, ey, ey, ey, ey, ey, ey

Mało sypiam, w pracy tytan
Czy posypać, zawsze ktoś zapyta
Doborowa ekipa, to moja świta
A w konfidentów pała jest wbita

Na zawsze, tutaj się skacze, tutaj się klaszcze
Bawię się po tym jak było strasznie
Chodzę na terapię po marsie
Było chujowo, nerwowo, czyli standardowo
Ten ogień gasiłem paliwem, nie wodą, a znam
Komendanta straży pożarnej
Moi ludzie zawsze pomogą

Stoję z wódą na środku osiedla, do ostatniego kubeczka
Wasza opinia często jest błędna
Bo Kizo to zwykła mordeczka

Mój zawód to biznes
Zagram koncert, zrobię sto sztuk, każda będzie z zyskiem
Ktoś podjedzie, a ty z suchym pyskiem w biedzie
Nie licz na dobrą rozrywkę

Masz prawdziwego artystę (co?)
Noszę bliznę, nosze rolexy
Ona nosi bieliznę, w kolorze tussy, więc wyliżę jej pizdę
Ona się trochę poddusi i pierdolniemy se tussy, jest romantycznie
Dlatego nikt się nie kłóci
Smacznej kawusi, od rana siedzimy w jacuzzi

Ja mogę być królem disco
A ty zawsze będziesz pizdą
Hotel Bristol w Berlinie
Mój człowiek w kominie

Ten rap kiedyś za mną zatęskni
Pokolenie deski w końcu wyginie
Piszę z nią sms-ki, zawsze jak się odpalę po drinie
Ja mogę być królem disco
A ty zawsze będziesz pizdą
Hotel Bristol w Berlinie
Mój człowiek w kominie
Ten rap kiedyś za mną zatęskni
Pokolenie deski w końcu wyginie
Piszę z nią sms-ki, zawsze jak się odpalę po drinie

Pomarańczowa satyna (uuu)
Czterystukonna maszyna (wrrum, wrrum)
Kaprysów mam od skurwysyna
Nie żyję jak raper, tylko gwiazda kina

Ja może i straciłem głowę (aha)
Pozdrawiam wszystkie teściowe (aha)
Te dziewczyny są takie zdrowe
Chciałbym przeżyć z nimi dłużej niż dobę

Sami specjaliści od muzyki, handlu i kalisteniki
Robimy wyniki, więc robią się pliki
W tym nigdy nie będziesz miał specjalistyki (nie, nie, nie)

Z idiotami nie gadam, więc siedzę cicho
Też powinieneś jak chcesz być bandytą
Nie jeden tu słodził jak ksylitol
Potem każdy interes się kończył lipą

Markowe polo, słucham disco
Nie łącz tego, bo nie leży to blisko
Wychowany w innym świecie dziwko niż ty, nie uwłaczając dziwkom

Nim się przyjebiesz do naszych milionów (co?)
Zmień dietę własnego portfela
Za pomocą jednego telefonu, wykręcamy grube zera

I z moimi braćmi pojedziemy do Marbelli to przejebać
Zawsze można zacząć od zera
Nie licz na moją atencję, skoro mam cię za frajera
Nigdy nie stracę tytułu rapera

Jebać konkurencję, jedzie nabita Panamera po kolejną pensję (porsche)
A (a) Dlatego nie muszę nawijać już więcej

Ja mogę być królem disco
A ty zawsze będziesz pizdą
Hotel Bristol w Berlinie
Mój człowiek w kominie
Ten rap kiedyś za mną zatęskni
Pokolenie deski w końcu wyginie
Piszę z nią sms-ki, zawsze jak się odpalę po drinie

Ja mogę być królem disco
A ty zawsze będziesz pizdą
Hotel Bristol w Berlinie
Mój człowiek w kominie
Ten rap kiedyś za mną zatęskni
Pokolenie deski w końcu wyginie
Piszę z nią sms-ki, zawsze jak się odpalę po drinie