Filipek feat. Kubańczyk Lyrics
"Łobuz"

/ 5
0 reviewers
Do you like this song?
(click stars to rate)
save!
my lyricsbox
W moich oczach coś się szkli
Ale przecież miałem powód nic nie czułem tyle dni (przez tyle dni)
W moich ustach dużo krwi
Choć nie czuję się jak łobuz bo to oni byli źli (to oni źli)
W moim sercu trochę win
Gdy to opisuję znowu sumienie mi mówi pij
Życie słodkie jak Jim Beam na tacy chcesz jak Cin Cin
Czasem się upijasz nim każdy wokół gra all in

Chyba za dużo rzuciłem emocji które po czasie były chuja warte
Ale jak jesteś w tym gównie za długo to wszystko tu wciąga ciebie jak dark net
Cudowne słowa nie pomagają na bolesną prawdę
Za każdym razem moja sielanka kończyła dramatem się gorszym niż Makbet
Na empatii osiadł kurz
Każdy czeka tak jak Sokół w swojej poczekalni dusz
Wokół się obraca ruszt spalam się jak Kazik już
Nie mam jak się przed tym bronić w moich plecach trzymam nóż
Powiedz czy jestem dobrym człowiekiem? Ciągle odczuwam niedobry wstyd
Jeżeli karma faktycznie istnieje to na tym świecie nie zostanie nikt
Na tej planecie ludzie się dzielą na gorszych i złych
Z tymi pierwszymi się ciągle użeram z tymi drugimi to łączy mnie kwit

W moich oczach coś się szkli
Ale przecież miałem powód nic nie czułem tyle dni (przez tyle dni)
W moich ustach dużo krwi
Choć nie czuję się jak łobuz bo to oni byli źli (to oni źli)
W moim sercu trochę win
Gdy to opisuję znowu sumienie mi mówi pij
Życie słodkie jak Jim Beam na tacy chcesz jak Cin Cin
Czasem się upijasz nim każdy wokół gra all in

Daj mi tylko święty spokój
Odetnij mnie od proroków
Odetnij od polityków albo utnij łapy psom
Moje dziecko będzie miało dług większy niż Amber Gold
A sam jestem dzieckiem co manualnie musi robić progress
Gimnastykuję się co miesiąc tutaj by zawiązywać koniec z końcem
Chuj mnie obchodzi czy twój raper nosi Tom Forda czy Moncler
Jakiej nie ubrałbyś na siebie szaty to tylko szmaty patrzą na torbę
Czasem musi pęknąć litr w końcu nie jesteśmy z pizd
W naszych żyłach Europe East
Czasem muszę ci powiedzieć że cię kocham potem iść (a potem iść)
Ale wrócę jeszcze dziś

W moich oczach coś się szkli
Ale przecież miałem powód nic nie czułem tyle dni (przez tyle dni)
W moich ustach dużo krwi
Choć nie czuję się jak łobuz bo to oni byli źli (to oni źli)
W moim sercu trochę win
Gdy to opisuję znowu sumienie mi mówi pij
Życie słodkie jak Jim Beam na tacy chcesz jak Cin Cin
Czasem się upijasz nim każdy wokół gra all in

Yeah yeah yeah
Trzeci dzień nie śpię z Fifim siedzę na krawieckiej
I miałem pokonać tą bestię dwusetką zapijam kreskę
Zmieniło się tu na lepsze wydaję płytę jest pięknie
W końcu znalazłem to szczęście fałszywki patrzą na pengę
Robię ten rap ej tak to się składa
Mijają dwa lata od kiedy Filipek w Szczecinie z Kubańczykiem po klubach latał
To tanie ciuchy bo mi za support nikt tam nie zapłacił
A Fifi dostał na melanż i powrót więc na tym koncercie się tez nie wzbogacił
Teraz inaczej to trochę wygląda bo więcej jest siana
Nie odpierdala ciągle jest sztama nawet jak czasem na sobie te droższe ubrania
Dwóch chłopów wokal znamy podwórko i drogę w ten mainstream
Droga jest kręta i polecą też łzy radość się zdarza jak jesteś zawzięty

W moich oczach coś się szkli
Ale przecież miałem powód nic nie czułem tyle dni (przez tyle dni)
W moich ustach dużo krwi
Choć nie czuję się jak łobuz bo to oni byli źli (to oni źli)
W moim sercu trochę win
Gdy to opisuję znowu sumienie mi mówi pij
Życie słodkie jak Jim Beam na tacy chcesz jak Cin Cin
Czasem się upijasz nim każdy wokół gra all in